środa, 21 grudnia 2011

Wesołych Świąt

Życzę wszystkim, by nie zabrakło Wam pewności
w mierzeniu i ociąganiu wymarzonych celów.
Wesołych Świąt w gronie najbliższych.
Tropiciel

środa, 14 grudnia 2011

Puśćmy strzałę

Rys. Grzeorz Szumowski
Dziś dla wielbicieli łucznictwa i świetnej kreski rysunek jednego z moich ulubionych autorów. Rysunek był nagrodzony w Portugalii. Pięknie oddaje napięcie towarzyszące w chwili podejmowania decyzji o wypuszczeniu strzały. 

czwartek, 1 grudnia 2011

Thorgal top trendy

Na razie, wśród okładek na czoło wysuwa się „Czarna galera”. Dalsze typy są równo podzielone.
Najlepszy odcinek, to póki co cykl od „Łuczników” do „Miasto zaginionego boga”, choć zdaje mi się, że i „Między ziemią a światłem” też wchodzi w tą opowieść. 
Poniżej dla przypomnienia wszystkie okładki serii.
Zachęcam innych do wspomnień związanych z Thorgalem. Pokaż nam swojego Thorgala J


wtorek, 29 listopada 2011

Thorgal - kolejna odsłona

No i wreszcie jest! Długo oczekiwany, dawno zapowiadany, ju.z jest na półkach księgarskich. W końcu można znowu zanurzyć się w fantastyczny świat wikińskiej przygody.
33 tom komiksu o przygodach Thorgala zatytułowany „Statek miecz” zdaje się wraca do nurtu opowieści o losach głównego bohatera. Przeniesienie akcji na postać Jolana było fajnym zabiegiem, ale cieszę się, że autorzy wyciągnęli na wierzch wątek, który początkowo wydawał się drugoplanowy.
Prawdę mówiąc dorastałem wraz z tą serią. Pamiętam jak pierwsze plansze ukazały się w Relaksie – takim magazynie komiksowym z lat 70. ubiegłego wieku. Ech, to były czasy... Nie ważne, że druk był taki, że na niektórych obrazkach nic nie było widać. Chłonęło się każdy kadr, każdą scenę. Zadziwiające, że z upływem wielu lat, za każdym razem ta fascynacja powraca.. W naszym przypadku, Thorgal jest pokoleniowym bohaterem. Zeszyty, które ja skrzętnie zbierałem odziedziczył moja młodsza siostra i brat, a teraz w odnowionej wersji, w twardej oprawie kolekcjonuje mój syn (nie ukrywam swojego w tym udziałuJ).
Rozbudowa pobocznych wątków i w finale połączenie ich w 40-tym tomie Thorgala zapowiada się fascynująco. Każdy z zeszytów rozpoczynający nową, poboczną serię (ma być ich ponoć cztery) uzupełnia, wydawać by się mogło, doskonale już nam znany świat Thorgala.  Zajawka „Thorgal. Louve – Raissa” umieszczona na stronie wydawnictwa Egmont, budzi nie lada apetyt.
Będąc już w piernikowym wieku nadal z niecierpliwością czekam kolejnego albumu.
Jeśli podzielacie tę fascynację zabawmy się. Waszym zdaniem, który z komiksów o przygodach Thorgala był najlepszy, a który miał najlepszą okładkę?

poniedziałek, 28 listopada 2011

Prawie karnawałowe zakończenie sezonu

Tegoroczny sezon plenerowych strzelań zakończony. Zaczęło się robić co raz zimniej, co raz wietrzniej i co raz dżdżej. Przyszedł czas na ranowację sprzętu i przygotowywanie się do kolejnego sezonu. Ale póki co ostatnie tej jesieni strzelanie odbywało się w iście karnawałowym stylu.

Jedna z ulubinych naszych zabaw to "Azincourt" - czyli strzelanie do balonów. Nazwa pochodzi od nazwy miejscowości we Francji, gdzie rozegrała się jedna z największych bitew wojny stuletniej. Zabawa polega na zestrzeleniu jak największej liczby balonów w jak najkrótszym czasie. Można również strzelać na czas, tzn. kto zestrzeli najwięcej balonów w ciągu jednej minuty, nie ograniczając ilości strzał.
Można też strzelać seriami. Liczy się kto pierwszy zestrzeli wszystkie balony. Trafianie do balonów jest doskonałym uzupełnieniem strzelań tarczowych. Wyrabie szybkość podejmowania decyzji. Pomaga w skupieniu na obranym celu. No i przede wszystkim sprawia wiele frajdy efektownym wybuchem w momencie trafienia.
Niekiedy uda się trafić nie tylko w balon. Przestrzelenie kijka, na którym był zamocowany balon przysparza wiele satysfakcji. Zwłaszcza wtedy, gdy kijek był bardzo cienki.
Kolejną zabawą, w którą często bawiliśmy się było "uwalnianie jeńca". Trzy cele ustawione bardzo blisko siebie imitują sytuację, kiedy to dwóch strażników (cele po bokach) prowadzi jeńca (cel w środku) - domniemanego naszego przyjaciela. Zabawa polega na tym, by strzelając na komendy, trafić raz w jedną skrajną tarczę, a raz w drugą.
Strzelając parami, można umówić się wcześniej, że każdy strzela do przeciwległego celu - strzelec z lewej celuje do prawej tarczy, a strzelec z prawej do lewej.

Tym razen się udało. Jeniec został uwolniony dzięki precyzyjnym strzałom. Mozna utrudnić sobie tą konkurencję. Cele boczne ustawia się z tyłu za środkowym celem tak, żeby wystawał tylko mały fragment.
Tej jesieni już pewnie nie postrzelamy. Z niecierpliwością będziemy czekać nadejścia wiosny. A może zimowa aura będzie natyle łaskawa, że warunki pozwolą wyskoczyć na małe strzelanko?

Legenda o Świętym Sebastianie niezbyt poważnie

Trudno było mi się oprzeć, by tego nie pokazać. Jeden z moich ulubionych autorów i jeden z moich ulubionych rysunków. W przewrotny sposób Jakub Wiejacki przedstawił męczeńską śmierć św. Sebastiana.
Rys. Jakub Wiejacki

niedziela, 27 listopada 2011

Scytowie – pili krew zabitych wrogów

 Po małej przerwie powracam do wątku postów opowiadających o historii łucznictwa.
Scytowie, w VI w p.n.e. panowali na stepach od syberyjskich gór Ałtaju aż po Dunaj. Ich łupieżcze wyprawy docierały do Palestyny i granic Egiptu. Dotarli również na tereny dzisiejszej Polski. Byli koczowniczym ludem, a sposób w jaki żyli warunkował wojenną taktykę, która okazała się bardzo skuteczna w starciach z przeciwnikami. Swym głównym orężem uczynili łuk. Można śmiało stwierdzić, że w posługiwaniu się tą bronią byli niedoścignionymi mistrzami. 
Scytowie, a raczej Skolci (jak według Herodota siebie sami nazywali), to nazwa pochodząca prawdopodobnie od praindoeuropejskiego słowa skoud oznaczającego strzelca, łucznika. Byli ludem wojowników. Jak opisuje ich wspomniany już Herodot z Helikarnasu, podczas uczt używali do wznoszenia toastów czaszek zabitych przez siebie wrogów, czasami oprawionych w złoto. Hipokrates zaś przytacza, że także scytyjskie dziewczęta w niczym nie ustępowały mężczyznom. "Jeżdżą konno, z grzbietu końskiego szyją z łuku i miotają oszczepy, oddają swe dziewictwo dopiero wtedy, kiedy zabiją trzech wrogów". Prawdopodobnie to właśnie opowieści o walecznych scytyjskich niewiastach przyczyniły się do narodzin greckiego mitu o Amazonkach.
O tym, jak groźnymi przeciwnikami byli Scytowie, przekonał się Dariusz I, wielki król Persji, który wyprawił się przeciwko nim w 514 r. p.n.e. Podjazdowa walka, unikanie walnej bitwy i wciągniecie perskiej armii w głąb kraju na niegościnne tereny, spowodowało, że tysiące wojowników Dariusza nie powróciły do ojczyzny, a król musiał podjąć decyzję o zaniechaniu inwazji. Wyprawa perska przyczyniła się do wzrostu potęgi militarnej Scytów. W IV w. p.n.e. król Ateas stworzył prężne państwo scytyjskie nad górnym Dunajem. Wprawdzie poległ w 339 r. p.n.e. w walce z Filipem II, ojcem Aleksandra Wielkiego, lecz osiem lat później Zophyrion, wódz Aleksandra, poniósł druzgoczącą klęskę w bitwie ze Scytami nad Dnieprem gdzie sam zginął.

Na szybkiej, lekkiej kawalerii opierała się siła scytyjskiej armii.

Jak już wspomniałem, główna bronią Scytów był krótki łuk refleksyjny przystosowany do strzelania z konia. Taktyka scytyjskiego kręgu (ten manewr opiszę dokładnie w jednym z następnych postów) pozwalała na bezustanne nękanie wroga gradem strzał przez wiele godzin. Odpowiednie wyszkolenie, wyposażenie, przygotowanie i zabezpieczenie pozwalało zadawać wrogom ogromne straty. Do dziś znajduje się ślady bitew, w których scytyjscy łucznicy zasypywali przeciwników tysiącami strzał podjeżdżając tak, by być poza zasięgiem ich białej broni. Scytyjskie strzały uzbrojone były w grociki zazwyczaj z brązu, o charakterystycznym trójgraniastym kształcie. 
Groty zatruwano trupim jadem.

Budowa scytyjckich strzał świadczy o tym, że strzelali używając zekierów – pierścieni łuczniczych zakładanych na kciuk. Lotki mocowane były na drzewcu strzały bardzo blisko osady z wycięciem na cięciwę, co utrudniało strzelanie klasyczną technika z trzech palców. Przy strzelaniu przy użyciu zekiera nie miało znaczenia.
Również charakterystycznym elementem wyposażenia scytyjskich łuczników był gorytos – pokrowiec na łuk i strzały. Stanowił połączenie kołczanu i łubia. Miał prostokątny lub trapezoidalny kształt. Szerszy u góry, zwężał się ku dołowi, podzielony na dwie części – jedna na strzały, druga na łuk. Zdarzało się, choć stosunkowo rzadko, że kieszeń na strzały była wyposażona w zakrywający je daszek. Gorytos zwykle był koloru jasnoczerwonego, niebieskiego lub granatowego. Wojownicy scytyjscy nosili go na lewym boku, przytroczony do pasa za pomocą rzemienia lub małych haczyków. W gorytosie mieściło się od 50 do 180 strzał. Bogato zdobione złotą blachą ze scenami z mitologii scytyjskiej miały charakter paradny i podkreślały status wojownika.
Ciekawą kwestią jest również to, że wielu scytyjskich łuczników najmowało się do służby policyjnej w greckich miastach. W Atenach funkcjonował 300-osobowy (potem powiększony do tysiąca zbrojnych) hufiec straży i policji scytyjskiej. Na greckich okrętach także mustrowano wielu scytyjskich łuczników.
Potęga Scytów zaczęła się chylić ku upadkowi w III w. p.n.e. Plemiona nomadów, z upodobaniem okaleczających swych wrogów (zdzierali z nich skalpy, niekiedy całe skóry z ich ciał, obcinali im głowy), przetrwały od III w. n.e. Wyparci przez irańskich Sarmatów i germańskich Gotów, przemieszali się z Trakami, czego wyrazem jest wykształcenie się mieszanej kultury tracko-scytyjskiej, by z czasem utracić swą tożsamość.
O ich dawnej chwale świadczą kurhany – grobowce, kryjące wspaniałe skarby.

Czerwonofigurowe wizerunki scytyjskich łuczników na greckich talerzach.


sobota, 19 listopada 2011

Wielkie bitwy angielskich łuczników

W komentarzu do poprzedniego postu został wywołany bardzo ciekawy wątek. Łucznicy angielscy, którzy wsławili się w czasie wojny stuletniej będącej wynikiem walk o sukcesję tronu Francji. W owym czasie wielkie zwycięstwa stworzyły legendę angielskich łuczników. Do historii przeszły trzy wielkie bitwy.

Bitwa pod Crécy - malowidło z XV w.
Bitwa pod Crécy rozegrała się 26 sierpnie 1346 r. między wojskami króla Anglii Edwarda III i króla Francji Filipa VI. Bitwa rozpoczęła się od pojedynku łuczników angielskich i genueńskich kuszników, ustawionych przez Filipa z przodu formacji. Z pojedynku tego zwycięsko wyszli Anglicy – ich długie łuki (dochodzące do dwóch metrów) miały zasięg ok. 300 metrów. Ciężką zbroję jeźdźca przebijały z 50 metrów. Przewaga jednak wynikała z szybkostrzelności. Sprawny łucznik w ciągu minuty potrafił oddać nawet 8-12 strzałów, przy maksymalnie 2 strzałach stojących naprzeciwko genueńskich kuszników. Ponadto, w czasie bitwy strzał nie trzymano w kołczanach, lecz wbijano w ziemię przed strzelcami. Tak zabrudzona strzała, która raniła przeciwnika powodowała dodatkowy skutek - w zetknięciu z raną ziemia z grotów prowadziła do zakażenia krwi.

Bitwa pod Poitiers
19 września 1356 r. Rozegrała się druga z wielkich bitew - bitwa pod Poitiers. Francuzi poniesli w niej ogromne straty w ludziach. Ponadto, do niewoli trafił król Francji Jan II Dobry, w wyniku czego, Francja musiała wykupić króla płacąc okup w wysokości dwukrotnych rocznych dochodów całego królestwa.

Bitwa pod Azincourt
Bitwa pod Azincourt to trzecie z wielkich angielskich zwycięstw w wojnie stuletniej. Stoczona została 25 października 1415 r. Maszerującym z Normandii w kierunku portu w Calais wojskom angielskim zastąpiła drogę dużo liczniejsza i lepiej uzbrojona armia francuska. Pod nieobecność chorego psychicznie francuskiego monarchy Karola VI, jego wojskami dowodził Wielki Koniuszy Karol d’Albert. Kluczową rolę w bitwie odegrali ponownie angielscy łucznicy, stanowiący trzon zwycięskiej armii Henryka V.
O wydarzeniach związanych z te bitwą opowiada wspomniana książka „Pieśń łuków. Azincourt” Bernarda Cornwell’a, ale również sztuka Williama Shakspeare’a „Henryk V”.

piątek, 18 listopada 2011

Łuk w kulturze

Temat został wywołany w jednym z komentarzy do wcześniejszych postów. Spróbujmy się z nim zmierzyć.
W naszej kulturze łuk, obok miecza jest atrybutem, symbolem, niesłychanie ważnym. Przez oddziaływanie chrześcijaństwa miecz, również jako symbol krzyża zyskał ogromne znaczenie jako atrybut władzy czy symbol walki. Znaczenie symbolu łuku zostało nieco zepchnięte na dalszy plan, ale jak przyjrzeć się wnikliwiej jest ono nadal istotne.
W powszechnej świadomości kojarzy się jako atrybut Amora, który godząc w serce miłosną strzałą, przeszywa je najwspanialszym uczuciem jakiego doświadcza człowiek.  Z łukiem związane jest poczucie sprawiedliwości. Przypowieść o Robin Hoodzie  (obok na zdjęciu pomnik Robin Hood'a na zamku w Nothingam) jest niczym innym jak poszukiwaniem nadziei przez skrzywdzonych, którzy wierzą, że kiedyś przyjdzie czas, że ktoś odbierze niesłuszne bogactwo i odda uciśnionym. U Homera, Odyseusz ma dowieść swojej tożsamości napinając swój łuk. Wcześniej, Parys mści się za śmierć brata zabijając strzałem w piętę Achillesa.

Mówiąc o ślepym losie, nie zdajemy sobie często sprawy jak bliska jest konotacja tego powiedzenia z mitologią nordycką. Wprost odnosi się do sagi opowiadającej o śmierci Baldura (rycina obok). Podstępny Loki, namówił niewidomego brata Baldura – Hodura, by tan strzelił w niego z łuku strzała z jemioły. Nieświadomy podstępu brat strzelił i zabił Baldura, ulubieńca wszystkich bogów, postać ucieleśniającą samo dobro i czystość. Za ten haniebny podstępek, Loki został skazany na okrutną karę. Mit ten wskazuje, że los może ugodzić każdego, nawet najbardziej nieskazitelną istotę, a sprawiedliwość dosięga każdego, nawet istotę boskiego pochodzenia.
Jako atrybut, łuk przypisuje się wielu postaciom. Wspomniałem już Amora, Robin Hooda, Parysa, Odyseusza, ale również władali nim Centaury, Apollo i jego siostra Artemida odznaczająca się szczególnie brutalnymi zemstami. Do dziś toczą się spory, czy Wilhelm Tell był łucznikiem, czy kusznikiem. Wiele przedstawień wizerunków postaci historycznych, by pokazać ich szlachetność, odwagę i waleczność, wzbogaconych jest o atrybut łuku. Choćby pokazywany wcześnie na tym blogu faraon Ramzes II.
W polskiej kulturze łuk również odgrywał istotną rolę. Polska szlachta przypisując sobie pochodzenie od walecznych sarmatów, nosiła się ze wschodnim sajdakiem , który im bogatszy, tym bardziej podkreślał status i przywiązanie do pradawnych tradycji.
Temat łuku w kulturze jest rzadko zgłębiany, a fascynujący. Już w tych kilku przykładach starałem się wskazać istotne znaczenie tego atrybutu. Jeśli nasuwają Wam się jakieś kolejne przykłady, dopiszcie ciąg dalszy tej opowieści, a do tematu wrócimy jeszcze nie raz.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Kyudo na wesoło

Kyudo, to pokrótce japońska sztuka strzelanie z łuku yumi. To również cała filozofia, elementy zen... Opanowanie kyudo zajmuje całe życie. Kyudo to droga, jeśli zdecydujesz się nią podążać wskaże Ci twój cel.
W przewrotny sposób starałem się zilustrować tę filozofię widzianą oczami Europejczyka.

niedziela, 13 listopada 2011

Adepci

Młodzi adepci łucznictwa tradycyjnego stawiają pierwsze kroki. Początki zawsze są trudne, bo trzeba opanować emocje, nauczyć się właściwej postawy i wystrzelić setki strzał żeby wreszcie trafiać w sam środek tarczy. Nikt jednak się nie zraża pierwszymi niepowodzeniami, zwłaszcza gdy udaje się pokonać pierwsze słabości. Dla jednych idolem jest Will zwiadowca, dla innych Thorgal lub waleczni jeźdźcy Chingis-chana. Oprócz strzelania, poznajemy dawne historie, opowieści o wielkich bitwach i w zabawie staramy się odtwarzać tamte wydarzenia.



Trening czyni mistrza.























Hubert już potrafi przestrzelić butelkę, która imitowała wrogiego kusznika, a Mateusz zawsze stara się dorównać starszemu bratu.

Kacper strzelając z łuku refleksyjnego uczy się opanować wschodnią technikę
strzelania z kciuka.

Balony udają wrogich najeźdźców. W starciu z Mikołajem nie maja żadnych szans.





















Efekty... bardzo proszę. Już niedługo w jabłko będziemy trafiać za pierwszym razem J

sobota, 12 listopada 2011

Sztuka posługiwania się krótkim łukiem...

...za pomocą pierścienia łuczniczego. Z przyjemnością donoszę, że ukazała się książka pod w/w tytułem, której autorem jest Adam Swoboda. Treści zawarte w niej są spisanymi i przełożonymi na współczesny język zapisami średniowiecznych angielskich traktatów łuczniczych powstałych pierwotnie w języku arabskim. Autor całość wzbogacił o zapiski swoich wieloletnich doświadczeń. Doskonała pozycja nie tylko dla początkujących łuczników, którzy chcą rozpocząć swa przygodę z łukiem refleksyjnym, ale również dla tych co już niejeden zekir zdarli.
Adamie, dziękujemy za Twoja pracę i za to, że zechciałeś podzielić się swoją wiedzą.
Więcej informacji o książce, autorze i sposobie zakupu na stronie:

http://zekier.com/

Pięknie wydana
książka powinna znaleźć się w biblioteczce kazdego łucznika.

Persowie

 Persowie byli ludem, który osiadł na terenach dzisiejszego Iranu w połowie II tysiąclecia p.n.e. Razem z nimi przybyły również plemiona Ariowie, Baktrowie, Medowie, Partowie czy Sogdowie, . Początkowo zaczęli wchodzić w służbę miejscowych ludów, by ostatecznie zająć ich miejsce. W czasie długoletnich wędrówek ukształtowali specyficzna taktykę prowadzenia działań wojennych, polegającą na zmasowanym użyciu jazdy uzbrojonej w łuki i dzidy. Dotychczas oddziały kawalerii liczyły zazwyczaj ok. 20 procent stany całej armii. Persowie zwielokrotnili ich liczebność opierając swoją siłę na ich skuteczności. Kawaleria perska walcząc zwycięsko z różnymi przeciwnikami poszerzali granice państwa do rozmiarów nieznanych dotychczas w historii. Również liczebność perskiej armii niemal nie miała sobie równych w ówczesnym świecie. A elitarna gwardia, tzw. :Nieśmiertelni”, była jedną z najsłynniejszych straży przybocznych w historii.

Fryz z pałacu Dariusza I Wielkiego - Króla Królów, pokazujacych zołnierzy gwardii
uzbrojonych w łuki i włócznie.

Persowie wiele uwagi przykładali do wyszkolenia swoich żołnierzy. Armia składała się w większości z żołnierzy powoływanych na czas wojny. Proces mobilizacji armii trwał bardzo długo, często nawet ok. 1 roku. Młodzi chłopcy zobowiązani byli do nauki w szkołach, gdzie uczyli się podstaw sztuki wojennej, posługiwania się łukiem zarówno pieszo jak i konno, rzutu oszczepem, walki dzidą, sztuki stróżowania, pływania, opieki nad końmi, maszerowania po trudnym terenie i klimacie, przygotowania posiłku i naprawy broni. Takie szkolenie trwało 10 lat. Wszyscy mężczyźni w wieku 20-50 lat byli pełnoprawnymi żołnierzami.
Poprzez długoletnie szkolenie, Persowie stawali się wyśmienitymi łucznikami. Wielu z nich wywodziło się lub było spokrewnionych ze Scytami, którzy często pełnili również role instruktorów w armii perskiej. Łucznicy byli swojego rodzaju elitą w armii perskiej. Pełnili nadrzędną rolę podczas prowadzenia bitwy. Ich zadaniem było zasypanie wroga gradem strzał i wprowadzenie zamieszania w szeregach armii przeciwnika.
Posługiwali się kompozytowymi łukami zbudowanymi z drewna i doklejonych rogowych elementów. Wielkość ich łuków mierzyła ok. 1 metra, a skuteczny zasięg wynosił 150 metrów. Strzały wykonane z trzciny posiadały groty odlane z brązu, rzadziej z żelaza. Ochronę stanowiła początkowo okrągła tarcza, później w kształcie zbliżona do półksiężyca. Mankamentem tego typu broni była lekkość strzał, które nie były w stanie przebić pancerzy ciężkozbrojnych greckich hoplitów czy Macedończyków.
Sposób noszenia łuku był charakterystyczny dla danego ludu. Medowie nosili łuk na biodrze, zaś Ariowie, Baktrowie, Partowie czy Sogdowie na ramieniu. Hasłem przewodnim każdego żołnierza było: “Jedz dobrze, strzelaj prosto i mów prawdę”.
Jak już wspominałem, trzon armii perskiej stanowili jeźdźcy. Wśród nich były również znakomicie wyszkolone formacje łucznicze. Wielu z nich posiadało zbroje łuskowe z brązu, na które zakładano tuniki. Konni łucznicy byli formacją budzącą grozę wśród wrogów. Jej mobilność i liczebność często stanowiła o wyniku bitwy.

Partowie i Sasanidzi - konni łucznicy starożytnej armii peskiej.

W starożytnym świecie Bliskiego Wschodu wielkie znaczenie przywiązywano do rydwanów. W ówczesnych wojnach stanowiły podobna siłę co dzisiejsze czołgi. Pomimo swej wielkiej siły miały wiele mankamentów. Wymagały płaskiego terenu. Szybko tez okazało się, że wystarczy wyeliminować konie ciągnące rydwan z łucznikami czy włócznikami i niweczy się całą siłę tej formacji. Persowie początkowo również wyposażali swą armię w rydwany (niekiedy montowano do osi kół długie ostrza), ale zastosowanie lekkiej kawalerii, formacji bardzo mobilnej, rychliwej i wszechstronnej spowodowało, ze zaprzestano opierać siłę armii na sile uderzeniowej rydwanów.
Władcom perskim nigdy nie udało się stworzyć armii, która byłaby na tyle ciężkozbrojna, aby przeciwstawić się skutecznie armiom zachodnich państw. Ciągłe bunty, mimo tolerancyjnej polityki rządowej, osłabiały państwo. Persja nie potrafiła również stawić czoła inwazji armii Aleksandra Wielkiego

Potęga Asyrii


 Asyryjski rydwan bojowy z VIII w. p.n.e.

Armia Asyrii była siłą, z którą należało się liczyć. Dzięki niej, królestwo Asyrii doszło do znacznej potęgi miedzy II i I tysiącleciem p.n.e. i władało znacznym obszarem Azji Mniejszej. Armia już wtedy słynęła z okrucieństwa. Swe sukcesy wojska Asyrii zawdzięczały jednak przede wszystkim łucznikom, którzy siali postrach w otwartym polu, jak też podczas oblężeń. Także rydwanom, które rozbijały formacje przeciwników często samym pędem i masą. Z początku obsadzał je tylko woźnica i strzelec, lecz później udoskonalono tę broń. Większy i lepiej opancerzony rydwan przypominał czołg i zabierał prócz woźnicy trzech łuczników i oszczepników.


Asyryjski łucznik na koniu musiał do perfekcji opanować zarówno jazdę konno, jak
i posługiwanie się łukiem. Dosiadanie konia i prowadzenie skutecznego ostrzału było
nie lada umiejetnoscią zważywszy, że wtedy nie znano jeszcze strzemion i siodeł.

Kolejną przewagą Asyryjczyków nad sąsiadami był dostęp do bogatych złóż metali, Można je było znaleźć we wschodniej części ich ojczyzny. Bogatsi żołnierze Asyryjscy wychodzili do boju wyposażeni w brąz a nawet żelazo, dzięki czemu zyskiwali automatyczną przewagę nad swymi przeciwnikami. Biedniejsi byli znakomitymi łucznikami i nawet jeśli nie było ich stać na wyposażenie otrzymywali je ze składów państwowych. Tu trzeba dodać, że Asyria utrzymywała zawodową armię. Żołnierze przechodzili wieloletnie szkolenie i byli specjalnie przygotowywani do prowadzenia działań wojennych.
Siła armii była na owe czasy ogromna. Król Aszurnasipall II(883-859 p.n.e.) miał ponoć 50-tysięczną armię. Dwa razy liczniejsze zastępy można było uzbroić bronią zgromadzoną w arsenałach, które Salmanasar III zbudował w Kalchu. Za panowania Sargona II sojusznicy dostarczali 20 tysięcy łuczników, 1000 oszczepników, 1500 konnych i 150 rydwanów. Historycy szacują, że w czasach największej potęgi Asyria była w stanie zmobilizować nawet 700 tysięcy ludzi. Z zestawienia tych liczb widać jak wielkie znaczenie w armii asyryjskiej miała formacja łuczników i jak wielka wagę przywiązywano do odpowiedniego stosunku ich liczebności.
Asyryjscy żołnieze słynęli z okrucieństwa. Na rycinie przedstawiono formację łucznika i tarczownika w towarzystwie wyższej rangi oficera, ktory trzyma obcietą glowę pokonanego przeciwnika.

Łuk (qaštu), najprawdopodobniej kompozytowy, był główną bronią ofensywną Asyryjczyków. Miał zasięg do 650 metrów i był śmiercionośny z odległości 250 metrów. Trzcinowa strzała posiadała zwykle żelazny, rzadziej spiżowy lub kamienny grot oraz lotki z piór orlich bądź sępich. Taka strzała przebijała pancerz z odległości 100 kroków. Kołczan mieścił zazwyczaj 50 strzał. Wynalezienie kołczanu noszonego na ramieniu zwiększył siłę rażenia łuczników asyryjskich aż o 40 procent. Szybkie wyciąganie strzały pozwalała na zasypywanie wrogów gradem strzał.
Łucznicy stanowili pierwszą linię w czasie bitwy. Ostrzał mogły prowadzić 100 osobowe oddziały łuczników, które miały wsparcie tarczowników,  jak też pojedynczy wojownicy. Pomysłem asyryjskich taktyków wojennych było zestawienie łuczników w pary z tarczownikami, którzy osłaniali strzelców trzymając prostokątną trzcinową tarczę o ponad 2-metrowej wysokości i wygiętym ku tyłowi szczycie. Łucznicy asyryjscy swoim kunsztem budzili strach wśród wszystkich przeciwników.
Astryjscy łucznicy ochraniani przez tarczownika - relief z Kalchu.

Przyglądając się starożytnym taktykom wojskowym, trudno się oprzeć wrażeniu, że o skuteczności armii decydowała jej mobilność i odpowiednie wykorzystanie łuczników. Na przykładzie asyryjskiego wojska można zaobserwować, że łucznicy byli siłą, która często decydowała o przebiegu bitwy i w konsekwencji o panowaniu na danym terytorium. Już wkrótce ten aspekt przyczyni się do znacznego wzrostu potęgi Scytów, a nieco później Hunowie zmienią na zawsze porządek panujący w ówczesnym świecie.

Hetyci

Około 1800 r. p.n.e.  na terenach Anatolii (dzisiejsza środkowa Turcja) pojawił się lud zwany Hetytami. Założyli szereg państw-miast, które w jeden organizm zjednoczył książę Labarnasz I w XVIII lub XVII w. p.n.e. Zajmowane przez nich ziemie bogate były w rudy żelaza, co spowodowało szybki rozwój metalurgii i jednocześnie możliwość wyposażenie armii w żelazną broń, która przewyższała swą twardością, ostrością czy wytrzymałością broń wykonaną z brązu lub miedzi. Prawdopodobnie Hetyci jako pierwsi wyposażyli swoich żołnierzy w broń z żelaza. Taktyka bojowa armii opierała się głównie na wykorzystaniu rydwanów jako podstawowej siły uderzeniowej we frontalnym ataku na wroga.
 Hetycki rydwan XIII w. p.n.e.

 Załogi rydwanów, wspomagane przez oddziały piechoty, liczyły początkowo dwie osoby. Był to woźnica i wojownik. Obydwaj chronieni byli łuskową zbroją i żelaznym hełmem. Wojownik miał do dyspozycji różnoraką broń – dzidę (jako podstawową broń), oszczep, miecz i łuk. Hetyci rywalizując z syryjskimi rydwanami, wprowadzili lżejsze wozy, obsługiwane przez jeźdźca i łucznika. Dodatkowo skonstruowano duże trzy i czterokonne rydwany z załogą trzech (dodatkowo tarczownik) lub czterech osób (dodatkowo tarczownik i włócznik). Łucznicy nie stanowili licznej siły w armii hetyckiej. Uzbrojeni byli w łuki angularne lub kompozytowe, podobne do tych jakich używali Egipcjanie. I to Egipcjanie, dzięki swym formacjom łuczniczym byli swojego czasu największą potęgą militarną regionu.
Łucznicy hetuccy - fragment płaskorzeźby pokazującej oblężenie miasta.

Mimo to, Hetyci uzależnili od siebie państwo Mitannii i podbili północną Syrię. Podjęta przez nich walka o dominację w tej części świata była bardzo trudna. Faraon Ramzes II pragnął uzależnić od Egiptu bogate miasta syryjskie. Dodatkowo coraz mocniej wzrastała w siłę Asyria, która już niedługo miała decydować o losach tej części starożytnego świata.

O starożytnym Egipcie ciąg dalszy

Wspomniałem wcześniej, że generalnie łucznicy starożytnego Egiptu używali łuków akacjowych i angularnych. Napomknąłem również, że podbitą ludność i pokonane armie wcielali do swojego wojska. Powodowało to, że mogli zetknąć się i wykorzystywać inne rodzaje broni niż te, które sami wytwarzali. Takim przykładem był właśnie łuk angularny.
Zdaje się podobna sytuacja miała miejsce z łukiem kompozytowym.
Wymyślony został być może już w trzy tysiące lat p.n.e. (na pewno istniał już w pierwszej połowie drugiego tysiąclecia przed Chrystusem). Łuk kompozytowy składał się z jednej lub kilku warstw giętkiego drewna, wzmocnionego od strony zewnętrznej paskiem zwierzęcych ścięgien, a od wewnętrznej kawałkiem rogu, całość zaś spojona klejami z kości. Najprostszą odmianą łuku kompozytowego jest jednorodny łuk klejony.
 Łuk kompozytowy  faraona z XIV w. p.n.e. Ramzesa II z XIX dynastii (1348-1281r.p.n.e.) miał długość 1025 mm. Zbudowany był z drzewa, rogu i ścięgien.
W grobowcu faraona Tutankchamona odkrytym w Tebach w Dolinie Królów w  1922 r. w Tebach, znaleziono łuki typu wschodniego, pochodzące z XIV w. p.n.e. Przechowywane są obecnie w Muzeum w Kairze. Zbudowane były z drewna i rogu, oklejone płótnem, cienką powłoka kory. Całość misternie ozdobiono.
 Pomimo dostępu do różnych rodzajów łuków, znajomości technologii ich wykonywania, Egipcjanie preferowali łuki rodzimej produkcji.
 Faraon Ramzes II w bitwie pod Kadesz (btwa pomiędzy wojskami egipskimi a hetyckimi,
która rozegrała się w piątym roku panowania Ramzesa II. Dokładna data bitwy nie jest ustalona).

W starożytnym Egipcie

Prawdopodobnie najstarsza wzmiankowana formacja łucznicza należała do armii starożytnego Egiptu. Istniały dwa rodzaje wojsk wykorzystujących łuki jako podstawowe uzbrojenie. Byli to łucznicy piesi, którzy mieli za zadanie zasypać wroga salwami śmiercionośnych strzał. Drugą formację stanowili łucznicy na rydwanach. Wyposażeni byli w dwa łuku i kołczany z zapasem 80 strzał. Taktyka działań wojennych rydwanów łuczniczych polegała na podjeżdżaniu do linii wroga i rażeniu ich z bliskiej odległości siejąc zamęt w ich szeregach. Następnie błyskawicznie wycofywano się lub zmieniano kierunek i pozycję natarcia rydwanu. Taka taktyka była bardzo skuteczna kiedy prowadzone działania wojenne obejmowały wielkie równiny, na których dwukołowe rydwany były niedoścignione.
Państwo starożytnego Egiptu trwało przez ponad 3500 lat. W tym czasie ewoluowały zdobycze myśli technicznej i wojennej co obrazują reliefy, płaskorzeźby i malowidła z tamtego okresu. Dotyczy to również używanych przez wojska egipskie łuków. Początkowo były to prawdopodobnie długie łuki akacjowe wykonane z jednego pręta gałęzi akacji. Egipska piechota używała ich w latach 1900-1400 p.n.e. Łuki te nie miały zbyt imponujących naciągów. Ówcześni żołnierze nie byli chronieni pancerzami, więc taka broń w zupełności wystarczała, by zadać dotkliwe straty wrogim wojskom.
Podczas prowadzonych przez faraonów ekspansji terytorialnych, ich wojska stykały się z armiami hetyckimi, asyryjskimi, które używały nieco odmiennego uzbrojenia. Ich łuki różniły się w swej konstrukcji i kształcie od łuków akacjowych używanych przez Egipcjan. Asyryjczycy wynaleźli łuk angularny, który po naciągnięciu przypominał swym kształtem trójkąt równoboczny. Ramiona jego były proste, a najbardziej wyginała się część łęczyska umiejscowiona tuż powyżej i poniżej majdanu. Jak widać na niektórych przedstawieniach łuczniczych formacji egipskich, zaczęli oni również używać łuków angularnych. Prawdopodobnie wcielani do egipskiej armii pokonani żołnierze lub najemnicy używali nadal swojej broni. Najemnicy tworzyli trzon oddziałów łuczników. Byli to Azjaci, Beduini lub Nubijczycy. Trzeba dodać, że łuk angularny był dużo trudniejszy w użyciu. Wymagał dużo więcej siły do naciągnięcia cięciwy, a sam moment oddawania strzału był trudny do utrzymania. W chwili zwalniania cięciwy prostowanie się ramion łuku powodowało mocne tzw. „kopnięcie”. Utrzymanie tego momentu strzału wymagało sporo siły i długiego treningu pozwalającego opanować tę sztukę. Niedogodności podczas strzelania z łuku angularnego rekompensowane były dużym zasięgiem i dużą siłą jaką przejmowała wypuszczona strzała, co pozwalało na penetrowanie stosowanych już skórzanych pancerzy chroniących ciała wojowników.
Relief przedstawia egipski rydwan.
Faraon Ramzes II w egipskim rydwanie. Na ilustracji pokazano faraona posługującego się łukiem angularnym.

Gwardia przyboczan faraona wyposażona w łuki angularne.