środa, 28 listopada 2012

Łucznicy Hellady


Jakoś tak się złożyło, że już dawno nie było tu tekstów właściwych temu blogowi, a mianowicie dotyczących historii łucznictwa. Czym prędzej nadrabiam zaległości.
Herkules (współczesna kopia greckiej rzeźby)

Przechadzając się po starożytności warto wspomnieć o kolebce naszej kultury – starożytnej Grecji.  Czy ktoś kojarzy greckiego hoplitę? Każdy. A czy ktoś kojarzy greckiego łucznika? Niewielu. No właśnie, skąd się to wzięło, że w czasach gdy na wschodzie łucznicze formacje często stanowiły o sile armii i decydowały o wygraniu bitwy, na półwyspie apenińskim łucznictwo skryło się w cieniu? Owszem, łuk jako atrybut Artemidy, bogini łowów i natury, czy Erosa, boga miłości, musiał w świadomości  starożytnych Greków zajmować istotne miejsce. Zadziwia mnie jednak fakt, że formacje łucznicze, bo takowe przecież istniały w armiach starożytnych Greków, miały stosunkowo niewielkie znaczenie. Były to zazwyczaj oddziały pomocnicze wykorzystywane podczas oblegania miast. Taktyka wojenna oparta na sile i dyscyplinie falangi miała dawać Grekom przewagę w walce. Jednak górzysty terem Hellady nadawał się doskonale do prowadzenia działań zaczepnych przez wyszkolonych łuczników. Tak samo gdy na wschodzie siłą tamtejszych armii była kawaleria, o tyle w Grecji miała ona o wiele mniejsze znaczenie.
Podczas rozgrywanych w starożytności igrzyskach jedną z konkurencji było również łucznictwo. Z całą pewnością ówcześni myśliwi wykorzystywali łuk do polowań. Wiele przedstawień łuczników, czy bogów z łukami na starogreckich wazach świadczy o tym, że umiejętność posługiwania się łukiem musiała być  dość powszechna. Podobno zarówno Ateńczycy jak i Spartanie, uchodzący za najlepiej wyszkolonych żołnierzy ówczesnych czasów, ćwiczyli się w biegłym posługiwaniu się łukiem.


Malowidło czerwonofigurowe przedstawiające Herkulesa z maczugą i łukiem.

Prawdopodobnie dominacja hoplitów i stosowana przez nich falanga wiązała się z przekonania, iż prawdziwy wojownik musi zmierzyć się z wrogiem w walce twarzą w twarz. Taka walka była zatem najbardziej godna i pożądana.
Grecy byli również mistrzami w wojnie na morzu. Od najdawniejszych czasów okręty wojenne na Morzu Śródziemnym były napędzane wiosłami. Żagle stanowiły napęd pomocniczy. Główną bronią był okuty brązem taran na dziobie. Do abordażu lub obrony przed nim okręty zabierały po kilku lub kilkunastu łuczników i hoplitów. Choć często tymi pierwszymi byli scytyjscy najemnicy.Z uwagi na pewną manierę w przedstawianych na starożytnych wazach sylwetek łuczników posługujących się łukiem o długim prostym majdanie i mocno wygiętych i często fantazyjnie skręconych gryfach, sklasyfikowano taki rodzaj łuku jako łuk kreteński. 

Malowidło czerwonofigurowe przedstawia Artemidę i Apolla z łukami kreteńskimi.

Są opinie podważające istnienie takiego łuku. Mówi się o tym, że to tylko taka fantazja twórcy wizerunku. Jednak tego typu łuki występowały w starożytnym Egipcie. Również wiele afrykańskich plemion posługuje się do dziś łukami o takim kształcie (łuk libijski).Pomimo nikłego znaczenia łuczniczych formacji w starożytnej Grecji, do naszych czasów przetrwały sylwetki bodajże dwóch helleńskich łuczników. Parys, który strzałem w piętę uśmiercił Achillesa w bitwie pod Troją i Odyseusz. Podczas jego nieobecności w Itace pojawili się zalotnicy ubiegający się o rękę Penelopy przekonani o jego śmierci. Bez skrupułów wykorzystywali święte prawo gościnności, wyrządzając rozliczne szkody w majątku. Odyseusz, przybywszy za sprawą Ateny pod postacią żebraka, wziął udział w konkursie, w którym nagrodą miała być ręka jego żony. Zadaniem, które musieli wykonać zawodnicy było strzelenie z łuku tak, by strzała przeleciała przez otwory w dwunastu toporach ustawionych w rzędzie. Okazało się jednak, że nikt z pozostałych konkurentów nie ma dość siły, by choćby naciągnąć łuk króla Itaki. Odyseusz jako jedyny strzelił perfekcyjnie, a następnie ujawnił swoją tożsamość.

wtorek, 16 października 2012

Ze świata Thorgala


Do gwiazdki może jeszcze trochę, ale już można zacząć snuć prezentowe plany. Na 12 grudnia zapowiedziana jest premiera kolejnych albumów Thorgala. Będzie to „Odcięta dłoń boga Tyra” (drugi album z serii Thorgal – Louve) i „Czyn godny królowej” (trzeci z serii Thorgal - Kriss de Valnor).




Natomiast już w październiku trafi do sprzedaży kolejna książka o przygodach Thorgala. „Wyprawa do krainy cieni” w sposób literacki przedstawia to, co działo się w najciekawszych chyba jak dotąd albumach komiksowych Thorgala. „Thorgal i Aaricia niedługo cieszą się swoim wspólnym szczęściem. Los gotuje im kolejne przeszkody. Shardar Potężny, władca Brek-Zarith, ściga człowieka o imieniu Galathorn. Aby go odnaleźć, jest gotowy na wszystko: uwięzić Thorgala, porwać Aaricię, zawładnąć ich synem


sobota, 22 września 2012

Trafienia

W czasie strzelań, treningów, czy turniejów zdarzają się niesamowite trafienia. Z niektórych jesteśmy dumni, innych wolelibyśmy uniknąć. Poniżej kilka fotek takich trafień, które udało mi się w ostatnim czasie zarejestrować.








niedziela, 19 sierpnia 2012

Merida waleczna

No i stało się. Zapowiadana na październik premiera filmu "Merida waleczna" miała miejsce już 17 sierpnia.
Plakat do filmu
A oto fragment świetnej recenzji z portalu wp.pl

(...) Świat przedstawiony w filmie nie ma tylko pastelowych barw. W tej bajce zdarzają się tez chwile cieniste, może nie tak mroczne jak baśnie braci Grimm, ale z sukcesem burzące dowcipkująco-lukrowany klimat dominujący w większosci dziecięcych produkcji. Zarówno sytuacje, jak i postaci wprowadzane stopniowo do filmu brane są uczciwie z szerokiego spektrum odcieni życiowych doświadczeń i mogą stanowić pretekst to pogłębionej i ciekawej rozmowy rodzica z dzieckiem. Film, mimo animowanej otoczki bardzo realistycznie i dojrzale opowiada o zawiłej relacji matki i córki, przedstawiając skomplikowany pejzaż tej emocjonalnej zależności lepiej, niż niejeden daramt psychologiczny z aktorami zamiast narysowanych figurek.

To ciepły i mądry film. Myślę, że najwięcej wyciągną z niego dziesięcio-, dwunastolatki, które nie wystraszą się kilku bardziej dramatycznych scen i zrozumieją przesłanie tej pełenj nagłych zwrotów akcji i wielkich emocji historii. W „Meridzie..” dużo jest niefrasobliwego dowcipu, sytuacyjnego humoru, ale to też całkiem serio przypowieść o wyboistych drogach dojrzewania, znaczeniu bliskich więzi, umiejętności kompromisu... To nie tylko film dla dzieci, ale tez o dzieciach. Dla rodziców, którzy z pociechą wybiorą się do kina może być podróżą do czasów, kiedy zdrowy rozsądek nie był jeszcze najczęściej używaną przez nas miarą wszechrzeczy. (...)  


Kto łuk dzierży w dłoni - do kina!!!

Łucznicze wakacje

Cieszę się, że coraz więcej dzieciaków sięga po łuk i w strzelaniu odnajduje swoją pasję. Już niebawem zamieszczę sporo zdjęć z tegorocznych wakacji, które stały pod hasłem "Zwiadowcy - korona Clonmelu".
Fot. Andrzej Graniak

IV Biskupiński Turniej Łucznictwa Tradycyjnego

Fot. Jacek Mielcarzewicz
W połowie lipca odbył się w Biskupinie kolejny turniej łuczniczy. Pomimo wielu starań i przygotowań nie udało mi się tam być. Na tronie biskupińskiego muzeum jest sporo zdjęć z turnieju. http://www.biskupin.pl/asp/pl_start.asp?typ=6&katalog=IV_BISKUPINSKI_TURNIEJ_LUCZNICZY&tytul=
Widać, że świetnie się bawiono. No cóż, może w przyszłym roku się uda dołączyć i stanąć w szranki z najlepszymi.

III miejsce Ruthry

GRATULUJĘ
Na turnieju łuczniczym w Słupsku Ruthra Kenisow zajął trzecie miejsce! Brawo!
Poniżej fotka zaczerpnięta z Domu Mokoszy :-)

niedziela, 1 lipca 2012

Celnym okiem - o łucznictwie na wesoło

Przy okazji IV Biskupińskiego Turnieju Łucznictwa Tradycyjnego otwarta zostanie wystawa rysunków satyrycznych o łucznictwie. Ponad 30 autorów na około 100 pracach pokazujących zabawne aspekty uprawiania łucznictwa, zmagając się z odpowiedzią o znaczenie łuku w dzisiejszej kulturze, zaprezentuje swoje przemyślenia. Czołowi polscy rysownicy i zaproszeni goście, m.in. z Ukrainy, Rosji, Francji, Kanady podeszli do tego tematu z różnej perspektywy. Co z tego wyszło? Niewielką próbkę prezentowałem na blogu. Całość na blogu zaprezentuję jesienią. A tymczasem zapraszam w połowie lipca do Biskupina.
Plakat do wystawy (autor: A. Graniak)

środa, 27 czerwca 2012

Zdobywamy Twierdzę Ustka

Snute po cichu plany stały się faktem. W Ustce, przy kompleksie bunkrów z okresu II wojny światowej powstał tor łuczniczy za sprawą "Obozu Mokoszy". Już 1 lipca wielkie otwarcie. Tor był już testowany przez zacne grono świetnych łuczników i piękne łuczniczki łuczniczki. Podobno warunki są świetne. Przyjedziemy, sprawdzimy. Tymczasem, trzymam kciuki za powodzenie przedsięwzięcia i życzę połamania strzał :-) Niebawem więcej zdjęć pokazujących to miejsce

Testerzy (fot. Ewa Graniak-Wosinek)

piątek, 22 czerwca 2012

Polowanie nie tylko na mamuty

Przebywając z grupą młodzieży w Mamuciej Dolinie korzystaliśmy z wielu atrakcji tego urokliwego miejsca. Nie obyło się też bez strzelania. Gospodarze dysponując fajnymi warunkami terenowymi, stworzyli możliwość, by przyszli adepci sztuki posługiwania się łukiem mogli tu "łyknąć bakcyla" i stawiać pierwsze kroki. Za mamuta robił dzik wymalowany na tarczy. Dużo mniejszy, ale frajda nieziemska.
Zdjęcia A. Graniak

wtorek, 12 czerwca 2012

Z innej beczki

No to się troszkę pochwalę. Mój rysunek znalazła się w gronie najlepszych prac konkursu International Awakening World Awards w Iranie. 
Przyznano : Grand Prix - Houmayon Mahmondi z Iranu;
i pięć równorzędnych nagród:
Andrzej Graniak - Polska
Ali Miraei - Iran
Armen Hamonangan - Iran
Galym Boranbayev - Kazachstan
Mohsen Asadi - Iran.
Poniżej kilka zdjęć z obrad jury i oczywiście nagrodzony rysunek. Zdjęcia pochodzą ze strony http://www.irancartoon.ir/gallery/album592
Ze swojej strony gratuluję pozostałym laureatom uznania jurorów.






Nagrodzony rysunek (rys. A. Graniak)

niedziela, 10 czerwca 2012

Już po raz czwarty biskupińskie wrota uchylą się przyjaźnie dla łuczników i tych, którzy chętnie będą dopingować swoich faworytów łuczniczego turnieju. Regulamin turnieju znajdziecie na www.biskupin.pl
Oczywiście też tam będę i już w lipcu zdjęcia i refleksje z tego wydarzenia znajdziecie na archerykonie.

wtorek, 5 czerwca 2012

Wywiad z rysownikiem Louve

Spieszę czym prędzej donieść, że na zaprzyjaźnionym blogu http://potegaobrazu.blogspot.com został opublikowany świetny wywiad z Romanem Surżenko, rysownikiem pobocznej serii Thorgala - Louve. Roman opowiada  o swojej pracy i zdradza kilka ciekawych szczegółów dotyczących projektowanych przez niego bohaterów komiksów. Dla wszystkich, którzy interesują się sztuką komiksu, dla wielbicieli Thorgala i Louve - lektura obowiązkowa. Poniżej zamieściłem rysunek, który powstał specjalnie do tego wywiady, i który autor zgodził się udostępnić do zestawu prac o łucznictwie stanowiących ekspozycję przygotowywaną do pokazania w całości podczas IV Biskupińskiego Turnieju Łuczniczego w lipcu br.
Louve - rys. Roman Surżenko

niedziela, 25 marca 2012

Nowy sezon rozpoczęty

Dosyć leżenia na kanapie. Słoneczko przygrzało, dzień po zmianie czasu zrobił się dłuższy - czas przewietrzyć strzały, gryfy i majdany :-)

Poprezdni sezon kończyliśmy w sylwestrowym stylu, to rozpocząć nowy nie wypada gorzej.
Nowi adepci starali się dorownać bardziej doświadczonym kolegom.

Czasami jeszcze nie wychodzilo, ale to dpopiero pierwsze strzelanie w tym roku.

Amazonka Basia stawia pierwsze kroki w swej łuczniczej przygodzie.

Starsi, w promieniach wiosennego słońca, brali na cel i to, i owo.

 
Łucznik trenuje tak długo, aż zacznie trafiać. Zwiadowca - aż przestanie chybiać.

Tak się strzela! Brawo Hubert.


sobota, 10 marca 2012

Narodowe łucznictwo

Dla wielu narodów łuk stał się atrybutem nieodłącznym, charakterystycznym, rozpoznawalnym. Według Henryka Sawki łucznictwo białoruskie wygląda tak

Rys. Henryk Sawka


poniedziałek, 5 marca 2012

Łucznik strzela...

...a ktoś inny strzały nosi. Ciąg dalszy prezentacji z cyklu "na wesoło". Dziś rysunek mojego przyjaciela.


Rys. Dariusz Pietrzak

sobota, 3 marca 2012

Scytyjski krąg

Jakiś czas temu pisałem o „partyjskim strzale”. Omawiając tę taktykę bojową wspomniałem, że jej rozbudowaną formą jest tzw. „scytyjski krąg”. Ten manewr bojowy, stosowany przez łuczników Wielkiego Stepu, polegał na jak najdłuższym, nieustannym ostrzeliwaniu przeciwnika. Samemu zaś należało znajdować się poza zasięgiem jego broni.
Manewr przebiegał następująco:
Konni łucznicy w szyku liniowym, podjeżdżali kłusem do linii nieprzyjaciela. W odległości ok. 500-400 m przechodzili w galop. Gdy zbliżyli się na jakieś 50-30 m (200-150 m od kawalerzystów) na sygnał dowódcy robili zwrot w prawo i rozpoczynali ostrzał. Zawsze na prawym skrzydle jechał dowódca. Od decydował, o momencie zwrotu, ale również o rozpoczęciu ostrzału przeciwnika. Wybierał punkt w linii obronnej przeciwnika i tam kierowany był łuczniczy atak.. Dokonawszy zwrotu, formacja atakujących łuczników przejeżdżała w pełnym galopie wzdłuż linii obrony przeciwnika ostrzeliwując jego pozycję, a następnie zataczając koło wycofywała się jadąc jeden za drugim. W czasie gdy łucznik znajdował się podczas przejazdu z tyłu kręgu (nawrót) poprawiał swój ekwipunek i wyrównywał swoją pozycje w szyku. Zataczając koło od nowa prowadzono ostrzał pozycji wroga.
Skoncentrowanie padających z różnych stron strzał, utrudniało osłonięcie się tarczą i szyk obronny w tym miejscu najczęściej załamywał się. Wtedy do akcji wkraczały inne formacje bojowe.
Scytyjski łucznik konny (Rys. Andrzej Graniak)
Łucznicy normalnie zataczali dwa, co najwyżej trzy kręgi, wystrzeliwując ok. 15 strzał, po czym w rzędzie za dowódcą wycofywali się ustępując miejsca następnej linii, która powtarzała ten sam manewr. W tym czasie łucznicy, którzy skończyli swój manewr zajmowali miejsce za ostatnią linią w szyku. Jeśli była możliwość wystawienia na polu bitwy co najmniej trzech linii i możliwość wymiany koni oraz pobrania zapasu nowych strzał, „scytyjski krąg” można było powtarzać bardzo długo. Niektóre bitwy koczowników trwały nawet kilka dni.
Dobrze wyćwiczony łucznik konny w pełnym galopie mógł wystrzelić maksymalnie 10-15 strzał. Fizycznie istniała możliwość wystrzelania nawet 30 strzał, lecz należało zawsze uwzględnić fakt, że w takiej sytuacji łucznik pozostawał nie tylko bezbronny (w kołczanie mieściło się ok. 24-40 stzrał), ale również niezdolny przez dłuższy czas (30-40 min.) do dalszej walki, gdyż jego palce odmawiały posłuszeństwa. Osiągnięcie takich wyników było możliwe tylko w przypadku stosowania zekiera - pierścienia łuczniczego. Napinanie cięciwy gołymi palcami w pełnym pędzie konia pozwalało wystrzelić ok. 20-30 strzał, ale podczas całej bitwy.

piątek, 24 lutego 2012

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Partyjski strzał

Sasanidzki łucznik (rys. Andrzej Graniak)
 
Mianem „partyjskiego strzału” potocznie określa się strzał z łuku oddawany do tyłu. Jednak taktyka ta jest bardziej złożona. Jest to manewr formacji lekkiej kawalerii, który polegał na natarciu w luźnym szyku na pozycje wroga i w momencie kiedy nacierający znajdują się w odległości ok. 90 metrów od przeciwnika, przechodzą w galop rozpoczynając jednocześnie ostrzał z łuków. Następnie, w odległości ok. 45 metrów cała formacja skręca w prawą stronę galopując wzdłuż szyku przeciwnika nadal prowadzi ostrzał. Pozorując ucieczkę, wycofując się, łucznicy nadal strzelają, odwracając się w siodłach do tyłu, w kierunku wroga, umykając jednocześnie z zasięgu jego ostrzału.
Manewr ten stosowany był przez wojowników ludów koczowniczych pochodzących z Wielkich Stepów, m.in. Partów, Scytów, Sarmatów, Hunów, Awarów, Mongołów, Turków, czy Chazarów. Stosowali go z równym powodzeniem także Persowie, Madziarowie i Medowie.
W Polsce manewr ten nazywano „tatarskim tańcem”. W filmie „Potop” Jerzego Hoffmana, Tatarzy pod dowództwem Andrzeja Kmicica w bitwie pod Prostkami stosują ten manewr w walce przeciwko rajtarom księcia Boguslawa Radziwiła.
Bardziej rozbudowaną formą „partyjskiego strzału”,  wymagającą dużej dyscypliny wojskowej, jest tak zwany „scytyjski krąg”.

niedziela, 22 stycznia 2012

Można i tak

Czekając na wiosnę, tęskniąc za zielona trawą i aurą sprzyjającą plenerowemu strzelaniu, pozwoliłem sobie zaprezentować kolejny rysunek z cyklu ‘Łucznictwo na wesoło”. Tym razem jest to praca francuskiego rysownika, serdecznego kolegi, Pola Leurs,a.
Cóż, najważniejsze to trafić. Nie ważne jak.

Thorgal top trendy – finał

Minęło trochę czasu na refleksje wspomnieniowe dotyczące zeszytów Thorgala. Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli przyłączyć się do zabawy w typowanie najlepszej okładki i najfajniejszej historii Van Hamme i Sente opowiedzianej rysunkami Rosińskiego.
Jeśli chodzi o okładki, to rozrzut upodobań był imponujący, ale najwięcej głosów uzyskała okładka do komiksu „Oczy Tanatloca” i „Czarna galera”.
W ocenie fabuły byliśmy bardziej jednomyślni. Najwięcej typów zebrał cykl zaczynający się od „Łuczników”, a kończący na „ Między ziemią a światłem”.
Czekamy na kolejne odcinki. Jak zapowiadają wydawcy, cała historia, z wątkami pobocznymi, ma ukazywać się do 2020 roku.  Ciekawe, czy doczekamy się kiedyś filmu o Thorgalu?