W
treningu łuczniczym możemy wyróżnić trzy etapy. Nazwę je
zapożyczając polską translację z kyudo. Pierwszy etap, to moment
kiedy strzała mknie w kierunku
tarczy. Drugi - kiedy strzała trafia
w tarczę. Trzeci - gdy strzała przebija tarczę.
Co
to znaczy? Na początku treningów każdego adepta sztuki łuczniczej
istnieje problem z zajęciem prawidłowej postawy, z prawidłowo
wypuszczaną strzałą, z utrzymaniem strzału... Ale zadowolenie
trenera budzi fakt kiedy strzała trafia w bliskie okolice tarczy,
lub nawet w samo pole tarczy. Na tym etapie nie chodzi o to by
trafiać w sam środek
tarczy, czy do innego celu. Ważne jest, by łucznik nauczył się,
swoje mięśnie, swoje ciało jak układać do strzału. Odrzucić
wszelkie złe nawyki zaczerpnięte z oglądanych filmów, czy
przeżywanych gier. Pod czujnym okiem trenera winien słać swe
strzały w kierunku tarczy zwracając
uwagę na korekty i uwagi trenera.
Kiedy
strzały dosięgają już tarczy coraz więcej jest frajdy z
pojawiających się efektów w postaci trafień w sam środek.
Oznacza to, że przeszliśmy już do drugiego etapu stawania się
łucznikiem. Kiedy strzała wbija się w tarczę, dosięga celu, i
nie do rzadkości należą momenty gdy w wystrzelonej serii pojawia
się kilka dziesiątek zaczyna się najtrudniejszy moment w treningi
łuczniczym. Adeptowi często
wydaje
się, że posiadł już wszystkie rozumy, i że zaraz będzie mógł
niczym Robin Hood przebijać własne strzały tkwiące w środku
tarczy. Zbytnia pewność siebie prowadzi często do rozprężenia i
w efekcie powrotu
popełnianych wcześniej błędów.
Jak
się okazuje, najtrudniej wyzbyć się bezmyślnie nabranych
przyzwyczajeń.
Pojawia się problem natury mentalnej, kiedy
to przed chwilą wszystkie strzały były w środku tarczy, a w
następnej serii dochodzi do sytuacji, że zdarzają
się
trafienia poza tarczą. I tu zaczyna się praca nad duchem łucznika.
By stać się prawdziwym łucznikiem należy
zespolić się z łukiem, strzałą i celem. Te trzy elementy scalone
w jedno pozwalają osiągnąć efekt w
postaci
czucia
strzału.
W momencie naciągnięcia cięciwy już wiemy, że strzała trafi w
środek celu. Mozolny treningi, powtarzanie tych samych czynności po
setki i tysiące razy doprowadza do wyćwiczenia tzw, pamięci
mięśniowej i daje efekt, że dwusetny strzał podczas treningi nie
jest męczarnią, a staje się mistycznym doznaniem.
Gdy
strzała przebija tarczę, świadomie strzelamy, a miejsce trafienia
jest naszym wyborem , osiągamy trzeci stopień treningu
łuczniczego. Strzelanie z łuku staje się czymś tak naturalnym jak
oddychanie. Jak mielibyśmy opowiedzieć jakie procesy zachodzą
podczas oddychania, to pewnie wielu z nas miałoby z tym szalony
problem, a przecież każdemu oddychanie jest bardzo bliskie. To samo
dzieje się przy strzelaniu z łuku. Na pytanie - Jak
to robisz, że za każdym razem trafiasz w sam środek tarczy? -
doświadczony łucznik odpowiedziałby, że "Samo się trafia.
Ja
tylko wypuszczam
strzały". Kiedy łucznik, łuk, strzała i cel stają się
jednością strzelanie staje się procesem pozarozumowym, tak jak
oddychanie. I
przestaje mieć znaczenie ile razy trafisz w sam środek tarczy, bo
znaczenie ma sam proces strzelania, który jest pełen pasji, któremu
poświęca się dużo czasu, który wymaga od nas cierpliwości,
który kształtuje nasz charakter i sprawia, że stajemy się
lepszymi ludźmi. Bo przecież strzelanie z patyków do papierowej
tarczy jest pozbawione sensu.
Każdemu
łucznikowi życzę, by jego strzały przebijały
tarczę.