"Ja jestem Hern myśliwy, a ty jedynie liściem na wietrze" - i rozpoczęła się wielka bitwa. Horda goblinów wtargnęła na przedmieścia Wrocławia. Już wcześniej zwiad donosił, że to zielone plugastwa koncentrują swe znaczne siły na Dolnym Śląsku. Hern rozesłał zawczasu wici i wezwał na krwawy bój każdego, kto odważył się dzierżąc łuk w dłoni stawić czoła nadciągającemu złu. Przybyli z najodleglejszych krain . Gdy kompania zaciężna przemieszczała się leśnym duktem, by zająć dogodne pozycje, została nagle zaatakowane prze niezliczone zastępy goblinów. W pierwszym starciu kilku naszych zostało ciężko rannych, lecz nic to nie znaczyło, gdyż po drugiej stronie trup ścielił się jak źdźbła świeżo koszonej trawy. Bój był okrutny. Świst strzał przeszywał powietrze. Raz po raz słychać było przeraźliwy krzyk konających bestii. Gdy w końcu wrzawa bitewna ustała, gdy ostatnia strzała sięgnęła umykającego celu, a kurz bitewny opadł - mogliśmy odetchnąć. Goblińska zasadzka została udaremniona. Wprawieni w swym łuczniczym rzemiośle kompani pokonali czające się między drzewami plugastwo.I ja tam również byłem. Do goblinów z łuków szyłem, miód i wino piłem :-)
Zdjęcia Anna Maria Garbala i Andrzej Graniak