Po siedmiu latach
przerwy ponownie zagościłem na biskupińskim turnieju. Przez ten
czas zmieniła się formuła turnieju, moje strzelanie też na pewno
nieco się zmieniło, ale atmosfera, którą funduje Biskupin
pozostała niezmienna. Kilkukrotnie pytano mnie, jak odnajduję
turniej po latach? Przyznam, że wiele rzeczy zaskoczyło mnie na
plus. Wcześniej sporą niedogodnością było długie czekanie na
swoją kolej turniejowego strzelania. Teraz, zastosowanie systemu
przechodzących ze stanowiska do stanowiska grup problem ten
rozwiązało. Wiele ciekawych i dość wymagających konkurencji
spowodowało, że do każdej trzeba było podchodzić nieco inaczej.
Zapałki, wahadło, spadające głowy, żółw, świstaki, polanka
3D, strzelanie do kozła czy polowanie na renifery to tylko niektóre
z zaproponowanych konkurencji. Oczywiście nie zabrakło koronnego
strzelania przez bagno do figur wojowników scytyjskich – spory
dystans i duża grupa strzelających w jednym czasie łuczników
robiła nie lada wrażenie na oglądających.
Bardzo fajnie
sprawdziły się według mnie proste formy celów takie jak renifery
czy głowy opancerzone w plastikowe hełmy. Z jednej strony robiły
wrażenie, z drugiej zaś świetnie spełniały swoją funkcję –
nie gorzej niż wypasione figury 3D.
Rozmieszczenie celów
w taki sposób, by stworzyć namiastkę naturalnego środowiska
fantastycznie się sprawdziło. Powodowało głębszą imersję i
dawało poczucie prawdziwych łowów, np. polowanie na kaczki.
Sporym mankamentem
było momentami rozmieszczenie celów. Na stanowisku gdzie strzelało
się do sokoła i świstaków, ze celami znajdowały się drewniane
kłody. Często nietrafienie w cel kończyło się mocowaniem przy
wyciąganiu strzał (sam straciłem tu jedną strzałę, gdy przy
wyciąganiu jej z brzozowego korzenia ułamałem grot). Przy polance
3D też brakowało niektórym strzałochwytów. Rozumiem, że
organizatorzy starali się stworzyć możliwie najwierniej warunki, z
którymi łucznik mógłby się zetknąć w realu. W sumie tak sobie
teraz myślę – żeby nie było problemu ze strzałami, które
trafiają w przeszkody, wystarczy po prostu lepiej strzelać :-)
Bardzo ciekawym
pomysłem i uważam, że godnym kontynuowania, jest to co wydarzyło
się już po zakończeniu turnieju czyli strzelanie eksperymentalne.
W tym roku sprawdzano na ile można przebić kałkan i zbroję
gotycką. Myślę, że był to dobry zaczyn, do czegoś większego w
przyszłości.
Wydaje mi się
również, że ukłonem w stronę oglądających zmagania turniejowe
przypadkowych widzów (a takich była zdecydowana większość)
mogłoby być jakieś równie spektakularne strzelanie co strzelanie
do scytyjskich wojów. Czy bitwa pod Azincourt mogłaby być taką
inspiracją?
Po siedmiu latach
mojej nieobecności na biskupińskim turnieju nabrałem jeszcze
większej ochoty, by do takich przerw więcej niedopuszczać.
Fot. Andrzej Graniak i Marta Suta
 |
Grupa łuczników tuż przed strzelaniem do sylwetek wojowników scytyjskich. |
 |
Konkurencja - spadające głowy. |
 |
Łuczniczki nie tylko świetnie wyglądały, ale też celnie strzelały. |
 |
Niektórzy starali się znaleźć najdogodniejszą pozycję do oddania strzału. |
 |
Strzelanie do kaczek (figur 3D) przez staw. |
 |
Nie każdemu udawało się trafiać. |
 |
Dzielny Kuba szykuje się do polowania na renifery. |
 |
Polanka 3D |
 |
W czasie deszczu łucznicy się nie nudza. |
 |
Sokół i wszystkie świstaki trafione. |
 |
Kozioł stał naprawdę daleko. |
 |
Łuczniczki naprzeciw Scytom. |
 |
Biskupińska sceneria to jeden z największych atutów turnieju. |
 |
Barwnie, kolorowo, pradziejowo. |
 |
I wszyskich łączy jedna pasja. |
 |
Po siedmiu latach ponownie na biskupińskim turnieju. |
 |
Dzik - ruchomy cel - musiał znosić wiele. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz