sobota, 3 marca 2012

Scytyjski krąg

Jakiś czas temu pisałem o „partyjskim strzale”. Omawiając tę taktykę bojową wspomniałem, że jej rozbudowaną formą jest tzw. „scytyjski krąg”. Ten manewr bojowy, stosowany przez łuczników Wielkiego Stepu, polegał na jak najdłuższym, nieustannym ostrzeliwaniu przeciwnika. Samemu zaś należało znajdować się poza zasięgiem jego broni.
Manewr przebiegał następująco:
Konni łucznicy w szyku liniowym, podjeżdżali kłusem do linii nieprzyjaciela. W odległości ok. 500-400 m przechodzili w galop. Gdy zbliżyli się na jakieś 50-30 m (200-150 m od kawalerzystów) na sygnał dowódcy robili zwrot w prawo i rozpoczynali ostrzał. Zawsze na prawym skrzydle jechał dowódca. Od decydował, o momencie zwrotu, ale również o rozpoczęciu ostrzału przeciwnika. Wybierał punkt w linii obronnej przeciwnika i tam kierowany był łuczniczy atak.. Dokonawszy zwrotu, formacja atakujących łuczników przejeżdżała w pełnym galopie wzdłuż linii obrony przeciwnika ostrzeliwując jego pozycję, a następnie zataczając koło wycofywała się jadąc jeden za drugim. W czasie gdy łucznik znajdował się podczas przejazdu z tyłu kręgu (nawrót) poprawiał swój ekwipunek i wyrównywał swoją pozycje w szyku. Zataczając koło od nowa prowadzono ostrzał pozycji wroga.
Skoncentrowanie padających z różnych stron strzał, utrudniało osłonięcie się tarczą i szyk obronny w tym miejscu najczęściej załamywał się. Wtedy do akcji wkraczały inne formacje bojowe.
Scytyjski łucznik konny (Rys. Andrzej Graniak)
Łucznicy normalnie zataczali dwa, co najwyżej trzy kręgi, wystrzeliwując ok. 15 strzał, po czym w rzędzie za dowódcą wycofywali się ustępując miejsca następnej linii, która powtarzała ten sam manewr. W tym czasie łucznicy, którzy skończyli swój manewr zajmowali miejsce za ostatnią linią w szyku. Jeśli była możliwość wystawienia na polu bitwy co najmniej trzech linii i możliwość wymiany koni oraz pobrania zapasu nowych strzał, „scytyjski krąg” można było powtarzać bardzo długo. Niektóre bitwy koczowników trwały nawet kilka dni.
Dobrze wyćwiczony łucznik konny w pełnym galopie mógł wystrzelić maksymalnie 10-15 strzał. Fizycznie istniała możliwość wystrzelania nawet 30 strzał, lecz należało zawsze uwzględnić fakt, że w takiej sytuacji łucznik pozostawał nie tylko bezbronny (w kołczanie mieściło się ok. 24-40 stzrał), ale również niezdolny przez dłuższy czas (30-40 min.) do dalszej walki, gdyż jego palce odmawiały posłuszeństwa. Osiągnięcie takich wyników było możliwe tylko w przypadku stosowania zekiera - pierścienia łuczniczego. Napinanie cięciwy gołymi palcami w pełnym pędzie konia pozwalało wystrzelić ok. 20-30 strzał, ale podczas całej bitwy.

4 komentarze:

  1. "W odległości ok. 500-400 m przechodzili w galop. Gdy zbliżyli się na jakieś 50-30 m (200-150 m od kawalerzystów) na sygnał dowódcy robili zwrot w prawo i rozpoczynali ostrzał."
    Skąd te odległości ? Wyglądają raz na wydumane, dwa na zbyt duże by prowadzić skuteczny ostrzał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W galopie rozpoczynano ostrzał z odległości 50-30 m do formacji pieszej. Do formacji konne z odległości 200-150 m. Pędząc z prędkością ok 30 km/h po kilku sekundach staje się niemal twarzą w twarz z przeciwnikiem (szczególnie naprzeciw formacji konnej, kiedy obie grupy zbliżają się do siebie). Dlatego "rozpoczynają ostrzał" będąc w tej odległości.

      Usuń
  2. "ale również niezdolny przez dłuższy czas (30-40 min.) do dalszej walki, gdyż jego palce odmawiały posłuszeństwa" - bez przesady, 15 strzałów i palce odmawiają posłuszeństwa? U wytrenowanych wojowników? Wg mnie tyle strzałów to rozgrzewka.

    OdpowiedzUsuń
  3. jak wiadomo łuki bojowe miały duże naciągi. Przeliczając na kilogramy, były to naciągi rzędu 35-40 kilogramów. Podczas jednego najazdu łucznik oddawał 10- 15 strzałów. Podczas ataku jedna formacja robiła dwa, trzy najazdy (kręgi). Przy trzech najazdach daje to około 30-45 strzałów oddanych w przeciągu kilku minut. Dlatego formacja po takim ataku przechodziła na tyły, by uzupełnić stan strzał i dać odpocząć palcom łuczników, by nie dopuścić do odrętwień. I tym samym, by dalej łucznicy mogli kontynuować walkę. Zupełnie inaczej strzela się w lesie, czy na torze, a zupełnie inaczej podczas bitwy, pędząc w galopie, mając oczy dookoła głowy. Z tego samego powodu łucznicy angielscy najczęściej zaczynali i kończyli bitwę. Zaczynali ostrzałem, po czym wycofywali się na tyły, by pozostać w odwodzie i w razie potrzeby wkroczyć na pole walki w końcowej fazie jako formacja piesza mająca za zadanie, m.in. dobijać rannych.

    OdpowiedzUsuń