sobota, 12 listopada 2011

Sport, który wyszedł z lasu

Od kilkunastu lat możemy obserwować realistycznie odgrywane inscenizacje wielkich bitew, które ważyły losy historii naszego kraju. Wojowie odziani w odwzorowane w najdrobniejszych szczegółach stroje, wcielający się w rycerzy, walczą ze sobą na polach dawnych bitew. Na moment możemy wtedy przenieść się niejako w czasie, i zobaczyć jak mogła wyglądać bitwa w tamtych czasach, poczuć jej atmosferę, by zdać sobie sprawę jak wielkiego kunsztu wymagało posługiwanie się mieczem, tarczą lub łukiem. Ludzie tworzący ten spektakl nie są aktorami. To zazwyczaj miłośnicy historii, pasjonaci poszukujący dla siebie kluczowych wartości w zamierzchłych czasach. Wielu z nich kodeks rycerski wzięło za swój życiowy drogowskaz i oprócz noszenia się z rycerska, stara się postępować zgodnie z nim.
Coraz większe zainteresowanie odtwarzaniem historii, tzw. ruchem rekonstrukcyjnym, powoduje, że powracają w kręgi szerszych zainteresowań sporty, które kiedyś były naszą chlubą. Strzelanie z łuku jest właśnie taką dyscypliną.
Przed drugą wojna światową, w latach 20. XX w. łucznictwo było bardzo popularnym sportem uprawianym dla rekreacji. Szybko zaowocowało to rozkwitem tej dyscypliny. Zaczęto organizować zawody łucznicze. Pierwsze i drugie mistrzostwa świata w łucznictwie zorganizowane zostały w Polsce – w 1931 roku we Lwowie i 1932 roku w Warszawie. Pierwszymi mistrzami świata byli Polacy: Michał Sawicki i Janina Kurkowska-Spychajowa, która później aż siedmiokrotnie zdobywała złote medale na mistrzostwach świata . Co ciekawe, polskie łucznictwo tworzyli pasjonaci tego sportu, którzy strzelać z łuku nauczyli się od Indian z Ameryki Południowej.
I zdaje się, że to pasja stała się dla łucznictwa wartością ponadczasową. Przed wojną w wielu miastach istniały sekcje łucznicze, w parkach często można było spotkać strzelających do tarczy łuczników i łuczniczki. Wielu lekarz autorytatywnie wypowiadało się o zbawiennych dla ludzkiego organizmu aspektach z uprawiania łucznictwa. Jednem słowem -  pisze Apoloniusz Zarycht w studium zatytułowanym "Łuk i Łucznictwo" (Warszawa Wydawnictwo Związku Strzeleckiego, 1927 r.) - dla powstrzymania i usunięcia zjadającego nam wszystkim system nerwowy - podniecenia i kłopotów zawodu - czyni łucznictwo tyleż, a może i więcej, co i każde inne ćwiczenie fizyczne, każdy inny sport. Musimy mu bowiem poświęcić nietylko całą duszę i całą wolę, aby w ogóle cokolwiek osiągnąć, co już jest znakomitym środkiem na zdobycie spokoju i wypoczynku umysłowego, ale prócz tego każdy z oddających się łucznictwu odczuje napewno radość i przyjemność, jaką daje ten sport i to niezależnie od tego, czy będzie go uprawiał zbiorowo, czy też w zupełnej samotności. To właśnie daje łucznictwu przewagę nad innemi sportami, w których czynności zbiorowe są koniecznym warunkiem.
Łucznictwo jest sportem nietylko dla młodych ludzi, ale również i dla osób starszych obojga płci. Mogą je oni uprawiać z radością i korzyścią dla zdrowia w tym nawet wieku, kiedy ich udział np, w grze w piłkę nożną i inne gry na wolnem powietrzu, wymagające szybkości i giętkości muskułów - jest wykluczony. Sześćdziesięcioletnia dama nie potrafi uprawiać tennisa, natomiast w łucznictwie może osiągnąć jeśli nie rekordy, to jednak zupełnie poważne rezultaty.
(pisownia oryginalna)

Po wojnie, dyscyplinami sportu powszechnie uprawianymi dla rekreacji były jedynie te, w których nasi sportowcy odnosili spektakularne sukcesy. Łucznictwo kojarzono jedynie z  dziecięcą zabawą w Indian. Dopiero w latach 90. XX w., kiedy zaczęły powstawać grupy rekonstrukcyjne, składające się z miłośników historii, pasjonujących się minionymi epokami, stylem ówczesnego życia i wszystkimi jego aspektami,  zaczęli pojawiać się tu i ówdzie zapaleńcy, którzy próbując sami strugać z cisowych gałęzi łęczyska prymitywnych łuków, uczyli się z nich strzelać. Niekiedy w pobliżu starych wojskowych strzelnic, lub w ustronnych miejscach dało się słyszeć świst strzał i łomot grotów uderzających w cel.
Brak dostępnej literatury spowodował konieczność docierania do starych ksiąg i traktatów opisujących użyteczne walory łuków i sposoby treningu. Potrzeba dzielenia się zdobytą wiedzą i doświadczeniem zaowocowała tym, że zaczęły ukazywać się książki, pisane zresztą przez tych samych pasjonatów (jedną z ciekawszych pozycji na rynku jest książka zatytułowana „Tajemnice drewnianego łuku” Łukasza Nawalnego wydana w 2008 r.). Wzorem dawnych czasów, powstały warsztaty specjalizujące się w produkcji strzał, łuków i wszelkich akcesoriów łuczniczych potrzebnych do uprawiania historycznej odmiany tego sportu.
Dziś łucznictwo uzyskało kilka form dzielących tę dyscyplinę pod względem używanego sprzętu. Wyróżniamy zatem łucznictwo sportowe, gdzie zawodnicy posługują się łukami wykonanymi z tworzyw wykorzystujących najnowsze technologie i super doskonałych materiałów, łucznictwo Compound - łucznicy strzelają z łuków bloczkowych o wysoce zaawansowanych konstrukcjach, łucznictwo narodowe (np. kyudo – japońska sztuka strzelania z łuku), łucznictwo terenowe (strzela się na specjalnie wydzielonym terenie do tarcz bądź sylwetek zwierząt) i łucznictwo tradycyjne, zwane czasem historycznym (do łucznictwa tradycyjnego zalicza się również łucznictwo konne).
Właściwie w każdej z form łucznictwa, obecne jest pierwotne dążenie do trafienia w cel. Łuk należy do najdawniejszych broni miotających, której używał człowiek. Miał ułatwić polowanie i skutecznie bronić przed wrogiem. Kiedy wynaleziono łuk? – nie wiadomo. Znaleziony w afrykańskiej jaskini KwaZulu Natal grot strzały liczy aż 61 tysięcy lat. Natomiast  pierwsze malowidła naskalne przedstawiające sceny polowań z łukami liczą około 20 tysięcy lat.  Prawdopodobnie ludzie wpadli na pomysł magazynowania energii w zginaniu sprężystego kija w różnym czasie i w różnych miejscach, niezależnie od siebie. Istotne jest, że używali go myśliwi na wszystkich kontynentach, zarówno Weddasi z Siri Lanki, czy Kaingangowie w głębiach zachodniej Parany, jak i huńscy koczownicy, czy arystokratyczni Anglicy w swoich rodowych majątkach. Z biegiem czasu powstało wiele odmian i rodzajów łuków.
Wśród ludności zamieszkującej dzisiejsze tereny Polski łuk znany był od bardzo dawna. Tak samo jak i w wielu armiach, również u boku pierwszych Piastów istniały formacje łuczników. Brak jednak w naszych przekazach postaci łucznika tak legendarnej jak angielski Robin Hood. W  Polsce łuk, obok szabli, nabrał znaczenia istotnego atrybutu, kiedy to szlachta upatrywała swych korzeni u walecznych sarmatów i przejęła noszenie paradnych łuków w bogato zdobionych sajdakach u pasa, czym podkreślano swój status.
W polskim wojsku łuków refleksyjnych (krymsko-tatarskich) w XVI-XVIII w. używała jazda lekka wołosko-tatarska (w tym lisowczycy), pancerni, Kozacy zaporoscy i czasem husaria.
Dzisiejsze łuki produkowane z nowoczesnych materiałów są dużo bardziej doskonałe, a wspomagające oprzyrządowanie umożliwia oddawanie bardzo precyzyjnych strzałów.
Jednak wydaje się, że właśnie w tradycyjnej formie łucznictwa historycznego ten pierwotny pierwiastek jest najpełniejszy. Nie ma tu żadnych pomocniczych urządzeń, żadnych „wspomagaczy”. Pozostaje czyste zmaganie z siłą natury zawartą w sprężystości drewna, z którego zrobiono łęczysko, wysiłek mięśni, by naciągnąć łuk i intuicja gdy we właściwym momencie wypuszczona zostanie strzała, która pomknie w kierunku celu. 
Piękno tego sportu polega nie tylko na jego prostocie, ale przede wszystkim na harmonii, którą łucznik osiąga długoletnim treningiem. Trzeba nauczyć się panować nad własnym ciałem, by uzyskać powtarzalność strzałów, trzeba wyćwiczyć mięśnie rąk, ramion, grzbietu, brzucha, by utrzymać siłę naciągu łuku i móc ją powtarzać kilkaset razy. Należy wyćwiczyć się w podejmowaniu decyzji w ułamku sekundy, by oddać celny strzał gdy osiągnie się właściwy punkt podczas celowania. Panowanie nad własnymi emocjami, umiejętność odrzucenia wszelkich myśli, kiedy trzeba skupić całą uwagę na jednym punkcie jest kluczowym w treningu łuczniczym. Wszystkie te elementy decydują o skuteczności łucznika. Zharmonizowanie ich i zrównoważenie pozwala osiągać rekordowe wyniki.
Entuzjazm i pasja ludzi parających się dziś sportem wywodzącym się z pradawnych dziejów ludzkości są godne podziwu. Ich dążenie do zgłębiania wiedzy i poznania tego co umykało w zapomnienie pozwala wielu spełniać swoje marzenia kształtowane często przez literaturę czy film. Wielu chciało być Winnetou lub Robinem z Scherwood. Nie każdy jednak miał na to odwagę.
Tekst: Andrzej Graniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz